Nie, uczył się nienawiści by móc wytrwać w zawodzie i by widzieć w winnym tylko i wyłącznie kata. Tak myślę.
Chyba raczej niesprawiedliwości życia i ogólnie tego, że sekundy decydują o naszej przyszłości. Tak jak mu opowiadał Jacek, że gdyby nie pił to by jego siostra nie zginęła, gdyby nie zginęła to by nie wyjechał ze swojej wsi i by nie doszło do tego co się stało.
Ciekawy jest fakt, że w owym gdybaniu Jacek nie stwierdza jednocześnie, iż to śmierć siostry i żal do życia były powodem jego czynu. Może od zawsze posiadał pewne skłonności, chęć do dokonania mordu. Możliwe jest też to, że poza rodzinnym domem spotkało go coś, co było powodem jego załamania i w efekcie dokonania mordu. Jestem raczej skłonny ku tym dwóm opcją, ponieważ od śmierci siostrzyczki minęło sporo czasu. Bardzo lubię owe dzieło za możliwość szerokiej interpretacji treści i motywu działań bohatera.
przejął się po prostu tym co mu naopowiadał morderca. bardzo to było wzruszające, no ale chciałem zauważyć, że zabił taksówkarza... "pan jest za delikatny, żeby wykonywać ten zawód" - to najlepszy opis pana adwokata...
Myślę, że najbardziej kluczowym elementem w tej scenie jest miejsce, do którego udał się mecenas. Zachodzące słońce, piękna zieleń, właśnie w polu pod lasem, czyli tam, gdzie zginęła siostra Jacka. Przypomnienie sobie tych okoliczności i refleksja nad śmiercią zarówno chłopaka, jak i dziewczyny i tego, że sprawcą morderstwa na taksówkarzu nie był główny bohater, a jego sumienie (przewrotne, ale prawdziwe, chłopak zwyczajnie tego nie udźwignął) i w końcu, poczucie bezsilności wobec prawa.